Śledź nas na:



?Szewcy? jako dramat realizujący teorię czystej formy

Didaskalia.

Są bardzo pomocne dla reżysera, scenografa. Szokuje w nich to, że są tam też wulgaryzmy zawierają zachowania bohaterów, ubiór, a także światło w danej chwili.

Wyraźne sceny groteskowe (śmierć Sajetana, który żyje, księżna jako papuga). Jest to absurd. Scurwy zamieniany w psa, ubrany w czerwony kapturek z dzwoneczkiem.

Mimo, że są to didaskalia, to są to też przemieszane style.

Każda postać jest scharakteryzowana pod kątem danej cechy:

Sajetan - gadatliwość, „hej", pracowitość - dominująca cecha, lubi rządzić.

Księżna- chce być obiektem pożądania, jest taką sex-bombą,

 

Sajetan.

„A czyż myślicie, że i my nie powstaliśmy w ten sposób? Rzadka linia monologów, raczej monadystów od hylozoistów greckich, przez Giadana Bruna, poprzez Leibniza, Renowiera, Wildona Carra - ci ostatni są jacyś nietędzy - trudno- przez Vilato i Katarbińskiego w jego nowej transformacji reizmu na żywo, a'la piderot, a wcale nie a'la przeklęty demon materializmu baron von Kolbach, co wszystko do bilardowej teorii materii martwej chciał sprowadzić - prowadzi nas do prawdy absolutnej, której i dialektyczny materializm jako walka potworów, której wynikiem jest istnienie i tak dalej i tak dalej, i tak dalej..."

 

„Hej! Hej! Gadacie, a życie ucieka. Ja bym chciał ich dziewki defolorować, dewergandować, nimi się delektować, już primae noctis nad nimi sprawować, w ich pierzynach spać, ichnie żarcie żreć aż do twardego rzygu, a potem ichnim duchem od zaświatów cień zachłysnąć - ale nie podrabiać to, co oni, tylko lepsze otworzyć i nowe religie nawet - na pośmiewisko ino, i nowe obrazy, i symfonie, i poematy, i maszyny, i nową całkiem zaistną, śliczną jak moja kania. E - nie będę wymawiał - świętokradztwo w ichnim języku to sien zowie. A co ja mam ? A co ja z tego mam??" (Sajetan)

„Cierpiętnik ! Chłonę rzeczywistość brudnym kubłem od pomyj. Niezdrowa bo jest jak Campagna Romana. Pomyje mrożone piję przez rurkę jak mazaagran. Potworne cierpienie! Flaki mam takie odparzone, jakby mi kto lewatywę ze stężonego kwasu solnego dał". (Czeladnik)

 

„Chodź więc - sturba twoja suka. Takim chciał cię mieć, na tle tego piekła pracy samej w sobie. Skąd, u cholery, czerwony blask?" (Księżna).

 

„Stul pysk, chamie, bo się wyrzygam z niesmaku. Lechoń byłby niezadowolony, że tak mówię, bo on zna tylko księżne z fajfów w Em-es-ziee! A ja jestem taka i będę, chałbia wasza wlań świecąca". (Księżna)

„ O lo Boga, lo świentego,

Coby nic nie było złego,

O lo Boga, lo świentego,

Coby nic nie wyszło z tego". (Kmiotek)

 

„... z matriarchatu ultrakiperkonstrukcji, jak kwiat rauscendentalnego lotosu, spływam między łopatkami Boga..." (Księżna)

 

„Już ci się też język w tych wyklinaniach skiełbasił, daj lepiej pokój. Ja chcę, żeby kto ten procedercaz detalicznie wyświetlił, a ten klnie już bez żadne3go dowcipu i bez żadnej francuskiej lekkości. Poczytałbyś lepiej „słówka" Boga, aby choć trochę kultury narodowej nabrać, ty wandrygo, ty chałapudro, ty kiedaszony wądrołaju, ty chliparzygu odwoutroniony, ty wszawy lum....(Sajetan)

 



Zobacz także